Wszyscy myśleli, że się nie da. A potem ktoś przyszedł, ktoś, kto tego nie wiedział i się dało. Znacie to?
Zjawiasz się w nowym miejscu i dowiadujesz się coś działa tak i tak. Działa tak już od „100 lat” i zawsze się sprawdzało. A Ty patrzysz i widzisz, że jednak coś tu nie gra, coś umyka. Wysłuchujesz historii o tym, o tamtym, dostrzegasz zarysowujący się schemat a w nim drobne lub większe luki, jedną czy drugą zmarnowaną szansę. Zabierasz się więc do pracy. W konkretnej sytuacji, pokazujesz inna ścieżkę, rzucasz nowe światło na to, co zdawało się oczywiste i niemożliwe staje się możliwe. Proste? Tak się zdaje, bo łatwo jest być z kimś nowym w nowym otoczeniu i wnosić nowe pomysły rzucając światło uwagi, patrząc nieco z boku i obserwując zastany znany wszystkim świat.
Jak takie światło rzucić sobie? Jak zmierzyć się z własnymi schematami i przekonaniami? Jak je zauważyć, jak je poznać? Przecież ktoś nie wejdzie do twojej głowy i nie zacznie machać latarką…
Mierzenie z własnymi schematami i przekonaniami nie przyszło mi łatwo. Podjęcie decyzji o zmianie, obraniu innej drogi zajęło lata… Zawsze było coś ważniejszego – jakaś wymówka uniemożliwiająca zrobienie tego „niemądrego” kroku. Pracować i oszczędzać na emeryturę przecież trzeba – w końcu na ZUS nie można liczyć. Przygotować się na nieoczekiwane, zbudować poduszkę finansową, może wymyślić plan B. Cały misterny plan i struktura zabezpieczające życie i bycie, choć na to stricte bycie ciągle brakowało mi czasu.
Kwestionowanie status quo opartego o schematy myślowe i przekonania przyszło samo w miarę, jak rozwijałam praktykę uważności (z ang. Mindfulness). Nadszedł taki moment, że rozwijająca się uważność pozwoliła mi dostrzegać zawartość nurtu świadomości, obserwować go z zaciekawieniem i mniej się do niego przywiązywać. Praktyka zaczęła przenikać do mojego codziennego życia i rosła we mnie zdolność rozpoznawania, że to, co się właśnie wydarza, coś co właśnie robię, to podążanie za schematem, działanie według wypracowanego i przećwiczonego wcześniej wzorca. Uświadomienie sobie tego w danym konkretnym momencie stwarzało miejsce na ocenę sytuacji i na podjęcie decyzji – czy podążanie za schematem przyniesie oczekiwany rezultat, czy może w tym konkretnym kontekście lepsze będzie załamanie schematu i pójście nową bardziej adekwatną do sytuacji drogą.
Gdy mierzymy się z problemem błahym czy znaczącym umysł automatycznie podsuwa nam rozwiązania „niskokosztowe” – wymagające mało czasu i mało energii – czyli te, które już zna. Łatwiej jest bowiem działać na autopilocie korzystając z ustawień domyślnych niż za każdym razem z uwagą i świadomością wymyślać nowe rozwiązanie. Zawsze jednak powstaje pytanie, czy w danym momencie, w zderzeniu z danym problemem, umysł podsyła Ci takie rozwiązanie, które jest właściwe? Czy rozwiązanie według schematu to na pewno to, co jest w adekwatne? A może jest to rozwiązanie, które kiedyś się sprawdziło, potem ponownie zadziałało i w końcu się utrwaliło jako wzorzec, a teraz tylko przeszkadza? Zdaje się, że coś takiego warto byłoby sobie uświadomić – uświadomić, by potem od tego przeszkadzającego wzorca się uwolnić!