Nie idzie mi, jak trzeba

„Medytacja mi nie wychodzi.” „Trudno mi osiągnąć ten stan.” „Popełniam ten sam błąd.” Takie komentarze to nieodłączna część rozwijania uważności. Nasza ludzka potrzeba – oczekiwanie, że ma być jakoś. A bywa różnie. Medytacja uważności jest bowiem obserwacją, badaniem tego, co jest, jakiekolwiek jest. Przyjemne czy nieprzyjemne. Miłe czy niemiłe, łatwe czy trudne. To właśnie ta część praktyki rozwija w nas umiejętność radzenia sobie w życiu, z życiem. Takim jakie jest. Nie opieranie się temu, co już się pojawia. Zdawanie sobie sprawy, jakie wiele pojawia się niezależnie od naszej woli, odruchowego opierania się temu, niedopuszczania do siebie, unikania.

Praktyka potrzebuje dwóch skrzydeł – techniki i życzliwego nastawienia. To połączenie daje szansę, aby zacząć się oswajać z doświadczeniem, z naszym wobec niego oporem. A potem z życiem. Choćbyśmy nie wiem jak udawali, jakich trików nie stosowali, to trudność i cierpienie wpisane są w naszą ludzką naturę. Mamy wiele sposobów, bo je chować, nie czuć go: filmy, używki, praca, wszystko co nas wciąga. Pytanie tylko, czy tak się da w nieskończoność?

Kiedy jest czas na podjęcie wysiłku aby się z tym zmierzyć, przyjąć to, czego nie da się uniknąć a resztę odpuścić? Jak zmierzyć się z komentarzami umysłu, wątpliwościami. Jak wytrwać?

Rozwijanie uważności w grupie pomaga. Zwłaszcza rozwiewać wątpliwości, koić w dążeniu do osiągnięcia „czegoś”. Motywacja własna wspierana jest motywacją płynącą z grupy. To sprawia, że łatwiej wprowadzić uważność w życie. Dzielenie się doświadczeniem pozwala pogłębić praktykę już na kursie. Wsparcie nauczyciela, zwiększa bezpieczeństwo pogłębiania praktyki a jego akceptująca i nieoceniająca postawa łagodzi głos wewnętrznego krytyka.

Ja też z tego powodu po kilku tygodniach samodzielnej praktyki zgłosiłam się na kurs – potrzebowałam tego wsparcia i pewności, że to, co czuję w praktyce uważności, jest w porządku.