Nuda zaprasza do życia

Kiedy ostatnio się nudziłaś/-eś? Jak Ci było z tą nudą? Czy pozwalasz sobie na nudę?

Nuda ma słabą prasę. Kto bowiem chciałaby się nudzić? Nawet mój 7 letni siostrzeniec mówi, że „nuda jest głupia”. Przeważnie nie chcemy się nudzić. Raczej chcemy, żeby coś się działo, bo gdy się nic nie dzieje, gdy się nudzimy, to możemy mieć wrażenie, że coś nami nie tak. To może dotyczyć pracy – trzeba być zajętym, trzeba być produktywnym, działać, bo inaczej, co? No właśnie co? To może też dotyczyć życia – jak pozwolić sobie a nudę, gdy jest tyle rzeczy do zrobienia: a to trzeba podnieść, to trzeba załatwić, a jeszcze fajnie byłoby film obejrzeć, w góry pojechać, iść do siłowni, spotkać się ze znajomymi i Bóg wie, co jeszcze.

Gdy przez chwilę zaczynamy się nudzić – w kolejce do lekarza, w czasie jazdy windą czy to na spotkaniu, gdy ktoś się spóźnia i trzeba na niego poczekać – umysł zaczyna kombinować, czym się tu zająć. Uwaga nieoczekiwanie się wyostrza, zauważa wszystko dużo bardziej wyraźnie.

  • Skrępowanie w windzie – jak stanąć przodem, tyłem, z boku, czy patrzeć ludziom w oczy czy może lepiej je zamknąć, ulga, gdy zostajemy w niej sami albo możemy wysiąść.
  • Irytację w korku, gdy zegar nieubłaganie tyka a samochód ani drgnie; gdy ktoś na nas czeka a widzimy na mapie, że tempo jazdy sugeruje kolejne 5 minut spóźnienia a człowiek w aucie przed nami nie rusza na zielonym.
  • Niecierpliwość, gdy wybija godzina spotkania, ktoś się spóźnia i trzeba czekać na niego kilka minut, podczas gdy świat pędzi do przodu i nie zamierza na nas czekać.

Takie sytuacje wymagają od nas dozy wysiłku, żeby przetrwać, dać sobie radę z dyskomfortem i nie dać ponieść się emocjom. Odruchowo szukamy jakiegoś zajęcia, często po prostu wsadzając nos w telefon. Macie tak?

Gdy to piszę, to czuję, że właśnie doświadczanie tych momentów nudy czy braku zajęcia, to jest jawne i ostre zaproszenie do bycia obecnym, do obudzenia ciekawości, zainteresowania tym, co się dzieje, sprawdzenia, co właściwie się wydarza, otwarcia się na doświadczenie – pojawiających się emocji, odczuć w ciele, myśli, jakie wokół tego biegną, zauważenia siebie i bycia. Każda taka chwila to czas dla siebie – drogocenny, bo przecież przeważnie nie mamy dla siebie czasu.

Gdy na ostatnim odosobnieniu Lama powiedziała, że medytacja zaczyna się, gdy pojawia się nuda, to miałam takie wielkie WOW! W przejmujący sposób uświadomiłam sobie, że gdy pojawia się nuda, to okazja, aby pobyć tak w pełni, doświadczać co się dzieje z chwili na chwilę, bo wtedy nic nie muszę, donikąd dążyć, mogę nic nie robić.

Tak, jak to się dzieje w czasie medytacji uważności, gdy siedzi się na poduszce, tak i może dziać się też w życiu, gdy przypadkiem i nieoczekiwanie pojawia się miejsce na nic-nie-robienie. Godzę się więc z odrobiną nudy. Przyjmuję ją z radością. Gdy to robię, to czekanie staje się upragnioną czynnością (zmienia się moje do niego nastawienie) i już nie wkurza, tylko cieszy. Mam bowiem dla siebie tę najdrogocenniejszą chwilę, ten moment, czas bycia i spełnienia, poczucia, że jestem i że żyję. To się tylko liczy!

Przyjmuję więc nudę z otwartością. To ona zaprasza mnie do życia.