Po drodze mi z uważnością

Warszawa, Mokotów albo „Mordor” – jak kto woli. Ja w drodze do biura centrali, na spotkania, raportowanie, planowanie – to, co z pracą nieuchronnie związane. Niezbyt równy chodnik. Jesień albo wiosna, chłodno w każdym razie. Za mną tocząca się hałaśliwie walizka, która wyzwala świadomość. Zauważam więc, że oddycham, zaczynam śledzić wdech i wydech, dodaję do tego kroki, łagodnie je synchronizuje i idę już bardziej świadoma siebie. Przestawiam się w tryb bycia, stawiając krok za krokiem, angażuję się w odczuwanie, wewnętrzna paplanina w umyśle słabnie, skupiam się na każdej cennej chwili życia, które w tym momencie się toczy. Tworzy się przestrzeń na radość, poczucie zadowolenia. Szczęście puka do mojej świadomości. Chcę się na nie otworzyć.

Pamiętam, że to w tamtym czasie zaczynałam czerpać pożytki z uważności. Wypracowanie w sobie takiego nawyku wymagało czasu. Nie bez kozery kursy mindfulness są ułożone w 8-tygodniowe cykle. W czasie kursu w sprzyjających, bezpiecznych warunkach krok po kroku (nomen omen) uważność i życzliwość włącza się w życie. Pojawia się okazja, aby czerpać z doświadczenia innych, uczyć się, jak radzić sobie z przeszkodami napotkanymi na drodze. Tworzy się przestrzeń, aby ten prosty, choć czasem niełatwy sposób wzmacniania pozytywności i poczucie szczęścia mógł rozgościć się w naszym życiu.

Aby to się stało potrzebujemy praktyki, także tej formalnej. Jedną z nich jest ćwiczenie uważności w trakcie chodzenia. W medytacyjnym chodzeniu całą przytomną uwagę poświęcamy doświadczaniu chodzenia: unoszeniu i stawianiu stóp, wrażeniom, jak stopy dotykają podłoża, zmiennym wrażeniom dotyku i nacisku, przenoszeniu równowagi ciała z jednej strony na drugą, ruchowi całego ciała, które angażuje się chodzenie, przepływowi oddech. Thich Nhat, wietnamski nauczyciel uważności, radzi dostosować kroki do oddechu. Możemy stawiać jeden krok z każdym wdechem i jeden krok z wydechem. Możemy robić kilka kroków na wdechu i kilka kroków na wydechu. Do tych wrażeń dołączamy także świadomość otaczającej nas przestrzeni, w której się poruszamy, zmieniające się widoki, dźwięki i zapachy docierające do nas przez zmysły – doświadczenia zmieniające się z chwili na chwilę. W trakcie tej praktyku także dostrzegamy, że umysł błądzi, odpływa w myślenie, rozprasza się pobudzony jakimś bodźcem. Zwracamy więc na to uwagę i łagodnie zapraszamy umysł z powrotem do chodzenia. Jednoczymy się z tą czynnością – umysł cichnie, stajemy się chodzeniem.

Thich Nhat Hanh podkreśla, że medytacyjne chodzenie to kluczowa praktyka uważności pomagająca angażować się w pełni w nasze życie. Uważność wnoszona choćby w 5-minutowych porcjach, w każdą chwilę dnia, szczególnie tę przepracowaną, sprawia, że dzieje się coś zaskakującego. Zanika istniejący w naszym wyobrażeniu podział na pracę i życie. Każdy bowiem moment, w który wnosimy uważność, staje się czasem, który mamy dla siebie.